Harry cieszył się tymi kilkoma tygodniami spędzonymi w Norze razem z Ronem, Hermioną
i Ginny. Cóż, starał się nie myśleć o tym, co zdarzyło się kilka miesięcy
wcześniej, a inni także nie poruszali tego tematu. Nadal czuł się winny,
chociaż wiedział, że
na
śmierć Syriusza złożyło się wiele innych czynników i nie może wziąć na siebie
całej odpowiedzialności za taki rozwój wypadków.
Dzięki takiemu toku myślenia, a także wsparciu Dumbledore’a, Lupina i innych
ucisk w piersi zelżał, ale nie znikł.
Harry wyszedł przed dom Weasley’ów z Błyskawicą w dłoni i rozejrzał się. Był
piękny, słoneczny dzień, ciepły, lecz już nie tak upalny jak w środku lata, a
po błękitnym niebie płynęły niespiesznie białe, pierzaste obłoki. Ron i Ginny
wyjmowali miotły z pobliskiej szopy, szykując się do meczu miniquidditcha, a
Hermiona wylegiwała się na kocu, czytając książkę i uśmiechając się pod nosem.
Harry podszedł cicho do niej i znad jej ramienia zerknął na otwartą stronę.
- Widać twój cień – parsknęła dziewczyna i zamknęła książkę, odwracając się na
plecy. Zmrużyła oczy, kiedy promienie słońca padły na jej twarz, nie zwróciła
uwagi, że chłopak usiadł obok niej.
- Miłość, przeznaczenie i Quidditch?
Hermiono, co się z tobą dzieje, przecież niedługo zacznie się szkoła, a ty na
pewno nie znasz na pamięć wszystkich podręczników! Nie powinnaś zawracać sobie
głowy takimi bezużytecznymi książkami, kiedy nie znasz teorii numerologii albo…
- Ha, ha! I mówi to ten, który nigdy nie otworzył Dziejów Magii! – roześmiała się Hermiona i zepchnęła Harry’ego z
koca, po czym sama wstała i zaczęła go trzepać.
- Ups! – powiedziała, gdy cały piasek spadł na niego, czym prędzej rzuciła koc
i sama rzuciła się do ucieczki, bo chłopak z błyskawicą na czole błyskawicznie
szybko postanowił wykorzystać fakt, że tuż obok znajduje się jego miotła
(Błyskawica). Harry w mgnieniu oka znalazł się w powietrzu i poszybował za
niebieską bluzką, w którą była ubrana Hermiona. Dziewczyna w ostatniej chwili
upadła na kolana i Harry zderzył się z Ronem, który rozmawiał akurat z Ginny i
był odwrócony plecami.
- To nie moja wina! – krzyknął, podnosząc ręce do góry w obronnym geście
- Jaaaasne – zakpił Ron, wstając i otrzepując się z piasku. – Przecież ty tak
dobrze panujesz nad miotłą, że to nie może być twoja wina.
-Ty i Hermiona, na mnie i Ginny! Zobaczymy, kto jest lepszy! – rudowłosy uśmiechnął się
złośliwie – Przegrany zmywa dzisiaj i jutro po posiłkach!
- Wyzwanie przyjęte – Hermiona z takim samym szelmowskim uśmiechem uścisnęła mu
dłoń, po czym podeszła do Harry’ego i szepnęła:
- Wiem, że nie jestem taka dobra w lataniu na miotle jak ty, ale chciałabym cię
o coś poprosić.
Harry oniemiał na chwilę. Dziewczyna, chociaż grała z nimi często
podczas wakacji, była okropnym graczem i wiedziała o tym, nie interesowała się
też treningami ani taktyką gry. Jej postawa tym bardziej go zdziwiła, ponieważ
widać było, że nie czuje się dobrze na miotle. Postanowił zrobić dobrą minę do
złej gry i nadstawił ucha.
- Ron myśli, że uda mu się wygrać, ponieważ jestem taka kiepska, dlatego chcę
mu coś udowodnić. Poza tym wiesz, jak on nie cierpi zmywać – uśmiechnęła się
szeroko. – Tym razem to ty stań pierwszy na bramce, dobrze?
Zaskoczony chłopak zgodził się i zaczął się zastanawiać, czy Hermiona nie
zmieniła się czasem od ich ostatniego spotkania. Może była bardziej… pewna
siebie? Albo może przestała być tak bardzo zasadnicza jak kiedyś i zaczęła w
końcu traktować pewne sprawy „na luzie”? Harry nie był do końca pewny, o co
dokładnie chodzi i postanowił dokładniej ją obserwować. Przyglądał się, jak bez
nerwów wsiada na miotłę i mocno odbija się od ziemi. Zmarszczył czoło, pamiętał
przecież, że Hermiona zawsze uważała, żeby nie podlecieć za wysoko. Teraz krążyła
nad ich głowami, śmiejąc się pewnie w duchu z ich zaskoczonych twarzy. Reszta
szybko wzbiła się w powietrze, aby ukryć swoje zdziwienie.
- Myślałem, że ona kiepsko lata na miotle – mruknął Ron do siostry.
- Bo tak było – powiedziała Ginny, po czym chłopak odleciał do swojego pola
bramkowego.
Hermiona
nie latała wspaniale, zdarzało jej się czasem stracić równowagę i przechylić
się za bardzo na jedną stronę, przez co mogła upuścić kafla, ale była o wiele
lepsza niż wcześniej. Piszcząc, robiła nagłe zwroty, pętle i wiraże, uciekając
przed Ginny, która nie mogła za nią nadążyć. Za każdym razem kiedy udało jej
się strzelić Ronowi gola, tryskała radością i dumą. Kiedy zmienili się na obronie,
Harry miał ochotę powiedzieć jej coś na temat dziecięcej radości, ale zmienił
zdanie, widząc jak bardzo jest szczęśliwa. Dawno już nie bawiła się tak dobrze
i nie chciał jej psuć tej chwili.
Co innego Ron.
- Musiałaś tak się ze mnie śmiać za każdym razem, kiedy udało ci się strzelić
gola?!
- Przepraszam cię, nie mogłam się powstrzymać. Wcześniej nie potrafiłam
utrzymać kafla jedną ręką!
- Właśnie! – wtrąciła się Ginny – A dlaczego teraz ci się udaje?
Harry także odwrócił się w stronę Hermiony, która nie mogła powstrzymać
uśmiechu. Zatrzymała się, a wszyscy nachylili się do niej, aby nie uronić
żadnego słowa.
- Nie mogę wam powiedzieć, to tajemnica – szepnęła dziewczyna i roześmiała się
na widok ich min. - Ale możecie zgadywać!
- To jasne, że ktoś cię uczył - Ron skrzywił się. – Ciekawi mnie tylko, kto!
- W takim razie ty się zastanów, a ja idę pod prysznic!
Harry uśmiechnął się do siebie. „To jasne, że Hermiona znalazła kogoś, kto
pomógł jej przełamać strach przed wsiadaniem na miotłę. I jest z tego bardzo
dumna. Myślę, że nadawałaby się nawet na ścigającą…” Nagle chłopak przypomniał
sobie, że to on jest tegorocznym kapitanem Gryfonów. Skrzywił się w duchu –
nietrudno było wyobrazić sobie te tłumy ludzi, uśmiechniętych, czekających tylko
na jego porażkę. Już widział uradowanych Ślizgonów, z Malfoy’em i Snape’m na
czele…
- Hej, Harry! Jesteś jeszcze z nami?
- Co?... Zamyśliłem się.
- Pytałam, czy to czasem nie ty uczyłeś Hermionę latania na miotle –
powiedziała Ginny, patrząc na niego.
- Nie, to nie ja – odpowiedział automatycznie, zastanawiając się, czy
dziewczyna czasem nie jest zazdrosna. - Może umówiła się z Angeliną Jonson,
żeby ją trochę podszkoliła…
- Ron, Ginny! Pomóżcie mi z obiadem!
Podczas obiadu nadal dyskutowali o nowych umiejętnościach Hermiony, lecz ona
tylko przysłuchiwała się temu z uśmiechem i nie powiedziała nic więcej na ten
temat. Było po niej widać, że długo czekała na ten moment i teraz cieszyła się
z ich zaskoczenia, że ta Hermiona, która powiedziała kiedyś, że Quidditch
„rodzi negatywne emocje i napięcia między domami” potrafi w niego grać. Po
posiłku, kiedy Ron i Ginny zmywali, Hermiona zaszyła się w pokoju Ginny, gdzie
zwykle sypiała i Harry postanowił skorzystać z okazji i z nią porozmawiać.
Zapukał.
- Wejdź, Harry!
Zaskoczony chłopak wszedł do środka. Po obu stronach pokoju znajdowały się
łóżka, w jednym rogu ogromna szafa, obok niej dość duże okno, teraz otwarte na
oścież. Ściany w kolorze beżowym zostały ozdobione plakatami Harpi z Holyhead.
Na jednym z łóżek siedziała Hermiona, skrobiąc coś na pergaminie. Na widok
Harry’ego uśmiechnęła się, przerwała pisanie i zakręciła słoiczek z atramentem.
- Nikt oprócz ciebie nie zapukałby tutaj, chyba tylko pani Weasley. Wiesz,
tamta dwójka prędzej wyważyłaby drzwi niż zapukała – mrugnęła do niego
dziewczyna i przesunęła stertę pustych pergaminów na bok, żeby mógł usiąść koło
niej.
- Powiesz mi, kto cię uczył?
- Dobra, powiem. Tylko obiecaj, że nie będziesz tego rozpowiadał na prawo i
lewo, nie chcę, żeby każdy o tym wiedział. Ronowi też powiem, tylko później –
Hermiona uśmiechnęła się do Harry’ego i założyła za ucho kosmyk włosów, który
wysunął się spod gumki. Chłopak pomyślał, że ładnie wygląda z taką fryzurą,
kręcone, kasztanowe kosmyki układały się w bujny koński ogon, opadając skręconą
falą na jej ramiona.
- Pamiętasz, jak Wiktor Krum zapraszał mnie do siebie, do Bułgarii? No więc,
zgodziłam się. Zapytał mnie, czemu nie gram w Quidditcha, no i tak jakoś
wyszło…Na początku wcale nie było łatwo, szczególnie że miałam lęk wysokości -
Hermiona podeszła do okna i spojrzała na piękne, błękitne niebo, po którym
pływały białe obłoki. - Tak naprawdę to nadal mam, ale z nim walczę. Nawet nie
wiesz, jakie to zabawne, kiedy udowadniasz komuś, że potrafisz!
„ Nie miałem pojęcia, że ma lęk wysokości. A więc dlatego zawsze była tak
sceptycznie nastawiona, zazdrościła nam tego!” – pomyślał Harry, a na głos
powiedział:
- Ale ja zawsze myślałem, że ty po prostu nie lubisz Quidditcha - Podszedł do
dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu. Hermiona odwróciła się do niego z
uśmiechem na twarzy.
- Będę chyba musiał przeprowadzić selekcję chętnych do drużyny, więc będziesz
musiała dać z siebie wszystko, żeby nikt nie myślał, że dostajesz się do
drużyny tylko dlatego, że jestem two… - dziewczyna rzuciła mu się na szyję, a
on odwzajemnił uścisk. Wiedział, że wejście Hermiony do zespołu będzie wielką
sensacją, w końcu rok temu, jak Ron został obrońcą… Harry uśmiechnął się na
wspomnienie tej głupiej piosenki Malfoy’a - „Weasley jest naszym królem…”.
Hermiona odsunęła się od niego z rumieńcem na twarzy, zakłopotana.
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
Chłopak uśmiechnął się, w tej chwili nie zdziwiłby się nawet, gdyby powiedziała
„Pocałuj mnie”. Przeciwnie, nawet zaczął
rozważać taką możliwość… „Ogarnij się, przecież to jest twoja
przyjaciółka. Zresztą, przed chwilą ci powiedziała, że spędziła wakacje z Krumem…”
Otrząsnął się z tych myśli.
- Jasne, co tylko chcesz – powiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Poćwicz ze mną, dobrze?