niedziela, 20 września 2015

#2 Tajemnica Hermiony

Harry cieszył się tymi kilkoma tygodniami spędzonymi w Norze razem z Ronem, Hermioną i Ginny. Cóż, starał się nie myśleć o tym, co zdarzyło się kilka miesięcy wcześniej, a inni także nie poruszali tego tematu. Nadal czuł się winny, chociaż wiedział, że na śmierć Syriusza złożyło się wiele innych czynników i nie może wziąć na siebie całej odpowiedzialności za taki rozwój wypadków.
Dzięki takiemu toku myślenia, a także wsparciu Dumbledore’a, Lupina i innych ucisk w piersi zelżał, ale nie znikł.
Harry wyszedł przed dom Weasley’ów z Błyskawicą w dłoni i rozejrzał się. Był piękny, słoneczny dzień, ciepły, lecz już nie tak upalny jak w środku lata, a po błękitnym niebie płynęły niespiesznie białe, pierzaste obłoki. Ron i Ginny wyjmowali miotły z pobliskiej szopy, szykując się do meczu miniquidditcha, a Hermiona wylegiwała się na kocu, czytając książkę i uśmiechając się pod nosem. Harry podszedł cicho do niej i znad jej ramienia zerknął na otwartą stronę.
- Widać twój cień – parsknęła dziewczyna i zamknęła książkę, odwracając się na plecy. Zmrużyła oczy, kiedy promienie słońca padły na jej twarz, nie zwróciła uwagi, że chłopak usiadł obok niej.
- Miłość, przeznaczenie i Quidditch? Hermiono, co się z tobą dzieje, przecież niedługo zacznie się szkoła, a ty na pewno nie znasz na pamięć wszystkich podręczników! Nie powinnaś zawracać sobie głowy takimi bezużytecznymi książkami, kiedy nie znasz teorii numerologii albo…
- Ha, ha! I mówi to ten, który nigdy nie otworzył Dziejów Magii! – roześmiała się Hermiona i zepchnęła Harry’ego z koca, po czym sama wstała i zaczęła go trzepać.
- Ups! – powiedziała, gdy cały piasek spadł na niego, czym prędzej rzuciła koc i sama rzuciła się do ucieczki, bo chłopak z błyskawicą na czole błyskawicznie szybko postanowił wykorzystać fakt, że tuż obok znajduje się jego miotła (Błyskawica). Harry w mgnieniu oka znalazł się w powietrzu i poszybował za niebieską bluzką, w którą była ubrana Hermiona. Dziewczyna w ostatniej chwili upadła na kolana i Harry zderzył się z Ronem, który rozmawiał akurat z Ginny i był odwrócony plecami.
- To nie moja wina! – krzyknął, podnosząc ręce do góry w obronnym geście
- Jaaaasne – zakpił Ron, wstając i otrzepując się z piasku. – Przecież ty tak dobrze panujesz nad miotłą, że to nie może być twoja wina.
-Ty i Hermiona, na mnie i Ginny! Zobaczymy, kto jest lepszy! – rudowłosy uśmiechnął się złośliwie – Przegrany zmywa dzisiaj i jutro po posiłkach!
- Wyzwanie przyjęte – Hermiona z takim samym szelmowskim uśmiechem uścisnęła mu dłoń, po czym podeszła do Harry’ego i szepnęła:
- Wiem, że nie jestem taka dobra w lataniu na miotle jak ty, ale chciałabym cię o coś poprosić.
Harry oniemiał na chwilę. Dziewczyna, chociaż grała z nimi często podczas wakacji, była okropnym graczem i wiedziała o tym, nie interesowała się też treningami ani taktyką gry. Jej postawa tym bardziej go zdziwiła, ponieważ widać było, że nie czuje się dobrze na miotle. Postanowił zrobić dobrą minę do złej gry i nadstawił ucha.
- Ron myśli, że uda mu się wygrać, ponieważ jestem taka kiepska, dlatego chcę mu coś udowodnić. Poza tym wiesz, jak on nie cierpi zmywać – uśmiechnęła się szeroko. – Tym razem to ty stań pierwszy na bramce, dobrze?
Zaskoczony chłopak zgodził się i zaczął się zastanawiać, czy Hermiona nie zmieniła się czasem od ich ostatniego spotkania. Może była bardziej… pewna siebie? Albo może przestała być tak bardzo zasadnicza jak kiedyś i zaczęła w końcu traktować pewne sprawy „na luzie”? Harry nie był do końca pewny, o co dokładnie chodzi i postanowił dokładniej ją obserwować. Przyglądał się, jak bez nerwów wsiada na miotłę i mocno odbija się od ziemi. Zmarszczył czoło, pamiętał przecież, że Hermiona zawsze uważała, żeby nie podlecieć za wysoko. Teraz krążyła nad ich głowami, śmiejąc się pewnie w duchu z ich zaskoczonych twarzy. Reszta szybko wzbiła się w powietrze, aby ukryć swoje zdziwienie.
- Myślałem, że ona kiepsko lata na miotle – mruknął Ron do siostry.
- Bo tak było – powiedziała Ginny, po czym chłopak odleciał do swojego pola bramkowego.


Hermiona nie latała wspaniale, zdarzało jej się czasem stracić równowagę i przechylić się za bardzo na jedną stronę, przez co mogła upuścić kafla, ale była o wiele lepsza niż wcześniej. Piszcząc, robiła nagłe zwroty, pętle i wiraże, uciekając przed Ginny, która nie mogła za nią nadążyć. Za każdym razem kiedy udało jej się strzelić Ronowi gola, tryskała radością i dumą. Kiedy zmienili się na obronie, Harry miał ochotę powiedzieć jej coś na temat dziecięcej radości, ale zmienił zdanie, widząc jak bardzo jest szczęśliwa. Dawno już nie bawiła się tak dobrze i nie chciał jej psuć tej chwili.
Co innego Ron.
- Musiałaś tak się ze mnie śmiać za każdym razem, kiedy udało ci się strzelić gola?!
- Przepraszam cię, nie mogłam się powstrzymać. Wcześniej nie potrafiłam utrzymać kafla jedną ręką!
- Właśnie! – wtrąciła się Ginny – A dlaczego teraz ci się udaje?
Harry także odwrócił się w stronę Hermiony, która nie mogła powstrzymać uśmiechu. Zatrzymała się, a wszyscy nachylili się do niej, aby nie uronić żadnego słowa.
- Nie mogę wam powiedzieć, to tajemnica – szepnęła dziewczyna i roześmiała się na widok ich min. - Ale możecie zgadywać!
- To jasne, że ktoś cię uczył - Ron skrzywił się. – Ciekawi mnie tylko, kto!
- W takim razie ty się zastanów, a ja idę pod prysznic!
Harry uśmiechnął się do siebie. „To jasne, że Hermiona znalazła kogoś, kto pomógł jej przełamać strach przed wsiadaniem na miotłę. I jest z tego bardzo dumna. Myślę, że nadawałaby się nawet na ścigającą…” Nagle chłopak przypomniał sobie, że to on jest tegorocznym kapitanem Gryfonów. Skrzywił się w duchu – nietrudno było wyobrazić sobie te tłumy ludzi, uśmiechniętych, czekających tylko na jego porażkę. Już widział uradowanych Ślizgonów, z Malfoy’em i Snape’m na czele…
- Hej, Harry! Jesteś jeszcze z nami?
- Co?... Zamyśliłem się.
- Pytałam, czy to czasem nie ty uczyłeś Hermionę latania na miotle – powiedziała Ginny, patrząc na niego.
- Nie, to nie ja – odpowiedział automatycznie, zastanawiając się, czy dziewczyna czasem nie jest zazdrosna. - Może umówiła się z Angeliną Jonson, żeby ją trochę podszkoliła…
- Ron, Ginny! Pomóżcie mi z obiadem!
Podczas obiadu nadal dyskutowali o nowych umiejętnościach Hermiony, lecz ona tylko przysłuchiwała się temu z uśmiechem i nie powiedziała nic więcej na ten temat. Było po niej widać, że długo czekała na ten moment i teraz cieszyła się z ich zaskoczenia, że ta Hermiona, która powiedziała kiedyś, że Quidditch „rodzi negatywne emocje i napięcia między domami” potrafi w niego grać. Po posiłku, kiedy Ron i Ginny zmywali, Hermiona zaszyła się w pokoju Ginny, gdzie zwykle sypiała i Harry postanowił skorzystać z okazji i z nią porozmawiać. Zapukał.
- Wejdź, Harry!
Zaskoczony chłopak wszedł do środka. Po obu stronach pokoju znajdowały się łóżka, w jednym rogu ogromna szafa, obok niej dość duże okno, teraz otwarte na oścież. Ściany w kolorze beżowym zostały ozdobione plakatami Harpi z Holyhead. Na jednym z łóżek siedziała Hermiona, skrobiąc coś na pergaminie. Na widok Harry’ego uśmiechnęła się, przerwała pisanie i zakręciła słoiczek z atramentem.
- Nikt oprócz ciebie nie zapukałby tutaj, chyba tylko pani Weasley. Wiesz, tamta dwójka prędzej wyważyłaby drzwi niż zapukała – mrugnęła do niego dziewczyna i przesunęła stertę pustych pergaminów na bok, żeby mógł usiąść koło niej.
- Powiesz mi, kto cię uczył?
- Dobra, powiem. Tylko obiecaj, że nie będziesz tego rozpowiadał na prawo i lewo, nie chcę, żeby każdy o tym wiedział. Ronowi też powiem, tylko później – Hermiona uśmiechnęła się do Harry’ego i założyła za ucho kosmyk włosów, który wysunął się spod gumki. Chłopak pomyślał, że ładnie wygląda z taką fryzurą, kręcone, kasztanowe kosmyki układały się w bujny koński ogon, opadając skręconą falą na jej ramiona.
- Pamiętasz, jak Wiktor Krum zapraszał mnie do siebie, do Bułgarii? No więc, zgodziłam się. Zapytał mnie, czemu nie gram w Quidditcha, no i tak jakoś wyszło…Na początku wcale nie było łatwo, szczególnie że miałam lęk wysokości - Hermiona podeszła do okna i spojrzała na piękne, błękitne niebo, po którym pływały białe obłoki. - Tak naprawdę to nadal mam, ale z nim walczę. Nawet nie wiesz, jakie to zabawne, kiedy udowadniasz komuś, że potrafisz!
„ Nie miałem pojęcia, że ma lęk wysokości. A więc dlatego zawsze była tak sceptycznie nastawiona, zazdrościła nam tego!” – pomyślał Harry, a na głos powiedział:
- Ale ja zawsze myślałem, że ty po prostu nie lubisz Quidditcha - Podszedł do dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu. Hermiona odwróciła się do niego z uśmiechem na twarzy.
- Będę chyba musiał przeprowadzić selekcję chętnych do drużyny, więc będziesz musiała dać z siebie wszystko, żeby nikt nie myślał, że dostajesz się do drużyny tylko dlatego, że jestem two… - dziewczyna rzuciła mu się na szyję, a on odwzajemnił uścisk. Wiedział, że wejście Hermiony do zespołu będzie wielką sensacją, w końcu rok temu, jak Ron został obrońcą… Harry uśmiechnął się na wspomnienie tej głupiej piosenki Malfoy’a - „Weasley jest naszym królem…”.
Hermiona odsunęła się od niego z rumieńcem na twarzy, zakłopotana.
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
Chłopak uśmiechnął się, w tej chwili nie zdziwiłby się nawet, gdyby powiedziała „Pocałuj mnie”. Przeciwnie, nawet zaczął  rozważać taką możliwość… „Ogarnij się, przecież to jest twoja przyjaciółka. Zresztą, przed chwilą ci powiedziała, że spędziła wakacje z Krumem…”
Otrząsnął się z tych myśli.
- Jasne, co tylko chcesz – powiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Poćwicz ze mną, dobrze?

poniedziałek, 7 września 2015

#1 W Norze

Zapraszam wszystkich do dyskusji! Wystarczy w komentarzu odpowiedzieć na pytanie: Kim powinna być partnerka Rona Wesley'a? Jestem bardzo ciekawa waszych odpowiedzi, bo może przegapiłam coś ważnego, co wy zauważyłyście i istnieje idealna partnerka dla Rona? Zapraszam także do komentowania rozdziałów, ponieważ Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna. Jakie wrażenia po pierwszych postach?
Pozdrawiam!

Kim powinna być partnerka Rona Weasley'a?
Katie Bell
mały epizod miłosny z Lavender Brown (umiera od ran po bitwie o Hogwart)
Parvati Patil
Demelza Robins
Romilda Vane
Luna Lovegood (Ron niezbyt ją lubił, zresztą możliwe, że Neville podczas bitwy o Hogwart wyznał jej swoje uczucia)
lub inne...

 Hermiona głaskała puszyste, pomarańczowe futerko Krzywołapa, głośno mruczącego na jej kolanach i nie po raz pierwszy zastanawiała się, dlaczego jest w takim stanie. Jego łapy były dosyć krzywe, miał też spłaszczony pysk, jakby wpadł na ścianę w pościgu za myszką, która schroniła się w swojej dziurce. Wyobraziła sobie teraz, jak jej rudy kot oddaje się swojemu ulubionemu zajęciu - polowaniu na gnomy i nie może się wcisnąć do ich norek, przez co obija sobie pyszczek, co było dość prawdopodobne. Dziewczyna delikatnie odłożyła futrzaka na łóżko, który odwrócił się na drugi boczek i rozkosznie zwinął w kulkę.
„Gdyby ktoś zmrużył oczy, mógłby go wziąć za dużą, puchatą poduchę.” - uśmiechnęła się i z westchnieniem wstała z łóżka i przeciągnęła się szeroko. Przebrała się szybko w dżinsy, a na bezrękawnik założyła beżowy sweter, ponieważ było trochę chłodno. Zerknęła na łóżko Ginny.
- O, jednak nie śpisz?
- Robisz za dużo hałasu – mruknęła zapytana sennie i poczłapała do łazienki. Hermiona związała swoje włosy w kitkę i zeszła do kuchni.
- Dzień dobry, pani Weasley. Pomóc pani?
- Nawet więcej niż dobry, Hermiono, Harry przyjechał wczoraj w nocy!
- Naprawdę? Ale miał przyjechać dzisiaj! – dziewczyna zapomniała o swojej propozycji i szybko wbiegła na górę, zatrzymując się najpierw przy łazience, później w pokoju Rona, aby krzyknąć: „Harry jest tutaj!!!” i pobiec dalej.
„ Rany, cieszę się jak dziecko podczas świąt” – pomyślała przelotnie i przyhamowała przy drzwiach dawnego pokoju Freda i George’a, którzy teraz sypiali nad swoim sklepem z magicznymi dowcipami.
- No, rusz się! – skomentowała powolne ruchy Rona, który w tym momencie bardzo przypominał swoją siostrę sprzed kilku chwil. Delikatnie otworzyła drzwi, na palcach podeszła do okna i odsłoniła rolety. W tym samym momencie huknęły drzwi, zderzając się ze ścianą – to Ron ziewając, oparł się o nie zamiast o futrynę.
- Osochozi? – odezwał się sennie Harry
- Nie wiedzieliśmy, że przyjechałeś! – krzyknął Ron i przyjacielsko trzepnął go po głowie. Dziewczyna westchnęła nad jego talentem do psucia niespodzianek i usiadła w nogach łóżka.
- Cześć, Harry! - do pokoju weszła Ginny
Porozmawiali chwilę o tym, co Dumbledore chciał od Harry’ego (przekonać Horacy’ego Slughorna, aby zawiesił emeryturę i wrócił do Hogwartu) oraz jak cudownie mieszkać pod jednym dachem z Fleur Delacour (Ginny wolałaby już Dolores Umbridge, a Hermiona w duchu przyznała jej rację). Temat rozmowy zszedł także na Tonks i jej depresję, która objawiała się między innymi problemami ze zmienianiem koloru włosów (okazało się, że jej naturalne włosy mają brązowy kolor, o lekko mysim odcieniu).

Gdy Ginny wyszła, Hermiona postanowiła poprzeglądać rzeczy Freda i George’a, które zostawili w swoim pokoju.
- Co to może być? – zapytała, trzymając w ręce coś, co przypominało mały teleskop.
- Raczej nie jest bezpieczne, jeżeli chłopaki zostawili to tutaj – odparł Ron
- Wiecie, Dumbledore powiedział mi, że będzie chciał mieć ze mną prywatne lekcje – zaczął Harry. – Myślę, że to ma jakiś związek z tą przepowiednią, którą chcieli ukraść z Ministerstwa.
Dziewczyna zamarła, chłopak wreszcie poruszył temat, na który tak długo dyskutowała z Ronem – jaka może być treść przepowiedni i dlaczego dyrektor Hogwartu ukrywał te informacje przed Harrym, którego przecież dotyczyła.
- Myślisz, że zna jej treść? – Hermiona wstrzymała oddech.
- To Dumbedore’owi została przekazana. Z tego, co powiedział wynika, że to ja mam zmierzyć się z Voldemortem, a żaden z nas nie może żyć, jeśli drugi przeżyje.
Nagle Hermiona poczuła, jak coś uderza ją pod okiem, rozległ się huk, a po chwili widziała tylko czarny dym.
- Hermiona! – krzyknęli obydwaj chłopcy. Okazało się, że dziewczyna ścisnęła za mocno trzymany w ręku przedmiot i on ją uderzył za pomocą zwiniętej pięści, która wysunęła się na sprężynie.
- Ale będziesz miała siniak! Nie martw się, mama zna mnóstwo patentów na usuwanie ran – pocieszył ją Ron.
- Och, to nieważne! Harry… Jak się z tym czujesz?
- Teraz już mniej, ale za pierwszym razem… no, przeraziłem się. Ale teraz wiem, że od dawna czułem, że… że będę musiał się z nim zmierzyć.
- Zastanawialiśmy się wcześniej, dlaczego on chce cię do nas przyprowadzić, myśleliśmy, że chce z tobą porozmawiać o tej przepowiedni, no i nie myliliśmy się, nie? Pewnie zamierza dawać ci lekcje, żebyś mógł, no wiesz, zaskoczyć Sam-Wiesz-Kogo, taki as z rękawa, nie? On wierzy, że masz szansę i my też! – powiedział Ron
- Harry, lekcje z Dumledorem… Na pewno zacznie uczyć cię jakiś potężnych przeciwuroków, zaklęć obronnych przeciwko Zaklęciom Niewybaczalnym… Może zna jakieś jego sekrety, które pomogły by ci go pokonać! – Hermiona uśmiechnęła się krzepiąco, pocierając obolały policzek. Wpatrywała się w Harry’ego czujnie przez cały czas i wiedziała dobrze, że on to zauważył. Nikt nie chciał za bardzo rozmawiać o Syriuszu, ale gdy Harry już wyrzucił z siebie, to co go męczyło, to widać było, że humor mu się poprawił i uśmiechał się do nich szeroko.
- No i znasz już przynajmniej jeden przedmiot, którego się będziesz uczył, a my nie wiemy nic! Ciekawe, kiedy nas poinformują o wynikach sumów…
- Zaraz… Dumbledore mówił coś, że dzisiaj!
- Że co?! Dlaczego, Harry, dlaczego nam nie powiedziałeś! – wyrzuciła z siebie Hermiona i zbiegła na dół, omal nie nabijając sobie kolejnego siniaka. Po nerwowych kilkunastu minutach, podczas których pani Weasley próbowała bez skutku usunąć fioletowy siniak spod oka Hermiony, a dziewczyna, cała roztrzęsiona, dopytywała się, czy aby na pewno nie przyleciała żadna sowa, chłopcy wypatrzyli nadlatujące sowy.
„Och, nie, jestem pewna, że wszystko zawaliłam”- myślała Hermiona, nieporadnie odwiązując list zaadresowany do niej, a serce waliło jej jak oszalałe. Nastała cisza.
„Dziewięć wybitnych i jedno powyżej oczekiwań za obronę przed czarną magią."
Ani jednego zadowalającego! Miała ochotę skakać i tańczyć, ale zamiast tego przytuliła Harry’ego i Rona i uśmiechnęła się szeroko do Ginny i pani Weasley. Co tam siniak pod okiem!
- No, to jesteśmy już owutemiakami! – zawołał Ron, a Harry roześmiał się.
- Mamo, zostały jeszcze jakieś kiełbaski?


czwartek, 3 września 2015

Prolog

„Harry Potter jest niezwykłą osobą”  – pomyślała Hermiona.
Przeżył zaklęcie Avada Kedavra rzucone przez Lorda Voldemorta, a pomimo tego jego życie wcale nie jest przepełnione szczęściem i dobrobytem. Przeciwnie, przez jego część mieszkał w komórce pod schodami, traktowany jako worek treningowy Dudley’a, udając, przed sąsiadami ciotki i wuja, że jest normalnym człowiekiem bez zdolności magicznych.
Ponadto przyciąga kłopoty jak magnes – w pierwszej klasie razem ochroniliśmy kamień filozoficzny przed Quirellem opętanym przez Sami-Wiecie-Kogo, w drugiej uratował Ginny przed opętaniem przez dziennik wspomnianego wcześniej czarodzieja i zabił bazyliszka.
„Szkoda, że mnie przy tym nie było” – wspomina swoją przygodę z bazyliszkiem, gdy ujrzała jego straszne ślepia w lusterku i leżała przez większość czasu jak kamienny posąg na łóżku szpitalnym, gdy Harry i Ron badali Komnatę Tajemnic.
„Ale wszystko się wyrównało” – dodaje dziewczyna w myślach. – „Rok później Harry i ja uratowaliśmy Syriusza i Hardodzioba, a Ron wtedy leżał ze złamaną nogą.” Uśmiechnęła się na wspomnienie ich przygody. Ale zaraz dobry humor ją opuścił, przypomniała sobie wydarzenia ostatnich dwóch lat: Turniej Trójmagiczny, śmierć Cedrika Diggory’ego, powrót Czarnego Pana. A także wyprawa do Ministerstwa Magii, do Departamentu Tajemnic… i śmierć Syriusza.
Hermiona ściągnęła wargi w cienką kreskę, wewnątrz niej uczucia kotłowały się, walcząc o palmę pierwszeństwa. Irytacja, gniew, bezsilność, smutek.
„Dlaczego nie potrafiłam go przekonać? Przecież tyle potrafię, dlaczego więc nie reagował na moje prośby? Przecież mogłam uratować Syriusza... Dlaczego byłam tak głupia, że tylko uciszyłam tego śmierciożercę, zamiast go zwyczajnie oszołomić? Przecież to było logiczne, że on od razu zwróci się przeciwko mnie, powinnam cieszyć się, że żyję… Głupia!”
Zastanowiła się jeszcze raz. „Przecież… to Stworek powiedział Harry’emu, że Syriusza nie ma w domu! Ach, dlaczego nie udało mi się przekonać Syriusza, że powinno mu zależeć na zaufaniu skrzata, że powinien zbudować z nim więź, ofiarować mu coś…gdyby był bardziej uważny, Stworek nie zdradził by go, doprowadzając do jego śmierci!”
- Głupia! – szepnęła do siebie, odłożyła pusty kubek po herbacie na blat i opadła na łóżko. Na biurku leżał niedawno otwarty list z Hogwartu oraz lista książek wymaganych na szóstym roku nauki. Obok niego był otwarty kufer, pełen kałamarzy, piór, zwojów pergaminu, ingrediencji do warzenia eliksirów oraz oczywiście, podręczników wszelakiego rodzaju. W dodatku dziewczyna nie leżała na kołdrze lecz na stercie poskładanych i nieposkładanych ubrań, które także miały się znaleźć w kufrze.
Z radia popłynęły słowa kolejnej piosenki:
Free, free to be myself
Free to need some time
Free to need some help
So I’m reachin' baby out
When I’m lonely in the crowd
When the silence gets too loud
I’ll be crashin' on your couch

And even if I never forget you baby
Tonight I’m gonna let your memory baby, go
Oh, it's sad I know

But at least I got my friends
Share a raincoat in the wind
They got my back until the end
If I never fall in love again

Well at least I got my friends
Like a lifeboat in the dark
Savin' me from the sharks
Even though I've got a broken heart
Well at least I got my friends.

Tak, Hermiona ma przyjaciół, którzy nie opuszczą jej, uratują od złamanego serca…
„Harry Potter jest moim najlepszym przyjacielem, Ron także, a Ginny najlepszą przyjaciółką” – pomyślała, rozważając wyśpiewane przed chwilą słowa. - „W dodatku jest zakochana w Harrym od drugiej klasy. Jestem prawie pewna, że ze wzajemnością. Najgorsze jest tylko to, że ostatnio zaczęło mnie to obchodzić, co więcej jestem z tego powodu…. zazdrosna.”
- Głupia! – ofuknęła siebie samą i gwałtownie poderwała się z łóżka. – Nie jesteś zazdrosna o jakiegoś chłopaka, który, owszem, jest przystojny i odważny, ale także jest kompletnym…kompletnym…
Zawahała się i umilkła.
„Och, nie! W którym momencie się w nim zakochałam?”
- To była Auria Dione oraz Rock Mafia w utworze “Friends”. Jest za pięć czwarta, a więc nadszedł czas na wiadomości ze świata polityki. Informujemy, że… - Hermiona wdusiła przycisk „off” na odtwarzaczu i zerknęła przez okno, mrużąc oczy. Na niebie majaczył ciemny punkcik, rosnący z każdą chwilą, dziewczyna doszła do wniosku, że ucieszyła się na ten widok bardziej niż zwykle, a serca zaczęło jej bić nieco szybciej. „Prorok Codzienny przyszedł rano, list z Hogwartu już dostałam, a więc może to być Hedwiga z podziękowaniem od Harry’ego za tą ciekawą i zabawną książkę o sławnych zawodnikach Quidditcha, którą dałam mu na urodziny?”
Uśmiechnęła się mimowolnie, jednak okno otworzyła już bez entuzjazmu, ponieważ poczty nie przyniosła sowa śnieżna, lecz była to Świstoświnka. Szybko odwiązała list od nóżki małej sówki i poszła po wodę dla niej, rozglądając się za Krzywołapem, który nie przepadał za nią zbytnio. Jej rudy kot przypomniał jej znowu o braku Syriusza i przyśpieszyła, aby uwolnić się od nieprzyjemnych myśli.
Ron, bo to od niego był list, zapraszał ją na końcówkę wakacji do nory. Dowiedziała się także, że Bill i Fleur Delacour postanowili się pobrać, więc ją także tam spotka. Mówił też dużo o Magicznych Dowcipach Weasley’ów - interesie Freda i George’a. Hermiona westchnęła i odłożyła list na biurko, ponownie kładąc się na, i tak już wymiętych ubraniach na łóżku.
„To znaczy, że niedługo zobaczę Harry’ego” – pomyślała i znowu pogrążyła się w zadumie.